niedziela, 7 września 2014

O wronie, która chodziła piechotą

Przyszła wrona do gawrona
o radę go prosić:
- Jak trzepotać skrzydełkami,
by wyżej się wznosić?

Gawron siadł na czubku sosny.
- Popatrz, tak to działa.
Sfrunął z drzewa, wzbił się w niebo,
tyle go widziała.

Poprosiła wrona kruka:
- Niech pan mi pomoże,
bo ja, zamiast coraz lepiej,
fruwam coraz gorzej.

Kruk popatrzył na nią z góry.
-Teraz nie mam czasu.
Idź do sowy, niech cię uczy,
ja lecę do lasu.

Sowa dziuplę miała obok
i wszystko słyszała,
okulary nałożyła,
wronie radę dała:

-Wejdź na sam wierzchołek drzewa,
skrzydła równo rozłóż,
skocz, a wiatr cię sam poniesie
w tę podniebną podróż.

Wrona wspięła się wysoko,
oczy przymrużyła,
od gałęzi się odbiła,
ku ziemi skoczyła.

O wykładzie pani sowy
zaraz zapomniała,
przycisnęła mocno skrzydła
i zanurkowała.

Kilka sekund pikowała,
jak strzała leciała,
aż się wbiła w hałdę piasku
prawie do pół ciała.

Piórka z piasku otrzepuje,
w głowie jej się kręci.
 - Od dziś będę wędrowniczką,
niebo mnie nie nęci.

Kraczą jej nad głową siostry:
- Prosimy, zmień zdanie,
wędrowanie jest dla zwierząt,
dla ptaków latanie.

Przemyślała wrona sprawę,
wróciła do sowy
i by nie popełnić błędu,
słucha mądrej głowy.

Nie minęły trzy godziny,
widać już postępy.
Zwinnie mija wielkie drzewa
i zwiedza ostępy.

Z lotu ptaka świat ciekawszy,
patrzy w prawo, w lewo,
nagle, tuż przed samym dziobem,
zobaczyła drzewo.

Narobiła wrona wrzasku,
gdy dziób utkwił w korze,
pazurkami się odpycha,
wyjąć go nie może.

Sroki ciągną ją za skrzydła,
aż piórka fruwają,
lecz na szczęście, z tej pułapki
wronę uwalniają.

Tego było już za wiele,
jak na jedną wronę,
więc na pieszo, leśnym duktem,
poszła w swoja stronę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz