Znudziła się kotu praca,
leży, oczami przewraca,
zamiast polować na myszy,
udaje, że ich nie słyszy.
Policzył już kołki w płocie,
poluje na muchy w locie,
podgląda w kurniku kury
i czyści sobie pazury.
Trochę kurczaki postraszył,
potem na stryszku się zaszył,
wtulił się w starą pierzynę
i drzemał prawie godzinę.
Gdy przyszła pora obiadu,
pognał do miski - dał czadu.
Niestety, obszedł się smakiem
- głodny, wycofał się rakiem.
Zajrzał do krowy w oborze -
zlituje się nad nim może.
- Łaciata, daj trochę mleka.
- Nic z tego, idź do człowieka.
Skarży się wszystkim dokoła
- Na obiad nikt mnie nie woła,
gospodarz karmi zwierzęta,
a o mnie już nie pamięta.
Gdy koło stajni przechodził
i rozżalony zawodził,
usłyszał wałkoń od klaczy:
- Bez pracy nie ma kołaczy.
Kot myśli: „Ona ma rację,
zasłużę dziś na kolację.”
Po chwili jest już w stodole,
Wypędza myszy na pole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz