Przyszedł kot do szewca
sprawić sobie buty.
Szewc się w duchu śmieje:
- Będzie kot podkuty.
- Jakie szyć będziemy?
- Mają być ze skóry,
wysokie, lecz luźne,
z miejscem na pazury.
Najlepiej czerwone,
z solidnym obcasem,
żeby mi nie odpadł,
gdy stepuję czasem.
Wziął szewc z łapy miarę,
kazał przyjść we wtorek.
Przyszedł kot po buty,
ze sobą ma worek.
Postawił wór z boku,
buciki przymierza.
Jest zadowolony
zapłacić zamierza.
Pyta się więc szewca:
- Ile się należy?
Szewc liczy na palcach:
- Czterdzieści halerzy.
- Dlaczego tak drogo?-
pyta kot zdębiały -
inni płacą cztery,
czyżby tak zdrożały?
- Dla innych jest cztery,
dla ciebie czterdzieści.
Kot chce w butach chodzić,
w głowie się nie mieści.
Kot wąsem pokręcił
na takie gadanie.
- Zaraz mu odpłacę
za to poniżanie.
Wziął do łapy worek,
odwiązał, potrząsnął
i czterdzieści myszy
na izbę wytrząsnął.
Szewc mało nie zemdlał
i na zydel wskoczył,
srodze zaskoczony,
zrobił wielkie oczy.
- Zabierz te szkodniki,
bo skórę kąsają,
przecież na te buty
klienci czekają!
Kot znów pyta szewca:
- Ile się należy?
Szewc wyszeptał tylko:
- Daj mi pięć halerzy.
- To uczciwa cena,
na to przystać mogę,
a te głodne myszy
traktuj jak nagrodę,
- Zabierz wszystkie myszy -
szewc prosi błagalnie
- jeśli je zostawisz,
pewnie skończę marnie.
Kot się ulitował,
tylko palcem pstryknął,
a już mysi orszak
na dnie wora zniknął.
Wyszedł w nowych butach,
wędrował po świecie
i w jakimś królestwie
spotkał chłopskie dziecię.
A że był przebiegły,
z chłopca zrobił króla.
Dostał złote buty
i po balach hula.
i po balach hula.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz