Powiedziała sroka kawce:
- Kos zakochał się w turkawce.
Co dzień pod jej domem stoi,
wdzięczy się i miny stroi.
Spotkał ją w parku, przy ławce,
gdy szukała ziaren w trawce.
Podarował jej borówkę,
kłos pszenicy i makówkę.
Kawka ciut przygłucha była,
no i wszystko pomyliła.
Zaczepiła w lesie sowę,
by przekazać wieści nowe:
- Kos, dziś w parku, gdzieś przy ławce,
chcąc podobać się turkawce,
odpowiednio ściął makówkę
i przystroił sobie główkę.
Zrobi dla niej tam stołówkę –
będzie doił bożą krówkę.
Biedak dwoi się i troi.
Czy turkawkę zadowoli?
Ledwie kawka odfrunęła,
sowa u drzwi wron stanęła
i z przejęciem opisuje
jak to kos się popisuje.
- Kra, kra! – wrony krzyk podniosły
i nowinę w las poniosły.
Każda swoja wersję składa
i od siebie coś dokłada.
Nie minęły trzy godziny –
w lesie słychać śmiech i drwiny.
Gdy do kosa doszły wieści,
westchnął: - W głowie się nie mieści.
Spotykamy się z turkawką,
aby w szachy grać pod ławką.
Wszystkich chętnych zapraszamy.
Może turniej rozegramy?
- Ale wstyd – szepnęła sowa.
Kawka w dziupli głowę chowa.
- Przepraszamy! – woła wrona.
Sroka także zawstydzona.
Zaświergotał szczygieł mały:
- Po co zmyślać dyrdymały?
Najpierw trzeba sprawę zbadać,
a nie bajki opowiadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz